Rejestracja On-line
Wspólna Podróż - Centrum psychologiczno terapeutyczne w Zduńskiej Woli
Blog

Z depresją mi do twarzy?

11-09-2025 - Autor: Monika Szymczak

Z depresją mi do twarzy…?. Dlaczego z depresją do twarzy? Bo dotyka tych, po których nikt by się tego nie spodziewał.

Z depresją mi do twarzy?

Z depresją mi do twarzy…?. Dlaczego z depresją do twarzy? Bo dotyka tych, po których nikt by się tego nie spodziewał.

Opowiem Ci, co oznacza chorować na depresję. Będę mówić tak, jakbyś stał obok mnie. Depresja jest chorobą najbardziej uśmiechniętą jaką znam. Czasem w lustrze widzimy wiele twarzy, nie zawsze swoją. Cienie, uśmiechy, kawałki siebie, które próbują przebić się na światło. A czasami szukamy siebie w innych, próbując odnaleźć to, co w nas prawdziwe.

Czujesz, jakby ktoś wyjął wszystkie wnętrzności i wlał w ich miejsce gęstą, czarną farbę. W ustach masz napięcie, które udaje uśmiech, a w kącikach ust nie pojawia się ani kropla tej farby. Boisz się, że ktoś bliski, ktoś uważny, albo ktoś, kto kiedyś widział podobny wyraz twarzy, dojrzy tę kropelkę. A wtedy… co wtedy będzie? Wyleje się czarna farba, wnętrze zacznie się oczyszczać, a oczyszczenie bywa równie bolesne, jak ukrywanie tego, z czym się zmagałeś.

Depresja nie nosi jednej twarzy. Czasem to smutek, czasem uśmiech. Dlaczego z depresją do twarzy? Bo dotyka tych, po których nikt by się tego nie spodziewał. Bo wydaje się innym, że depresja jest tylko dla smutnych. Tak naprawdę choroba ta często przychodzi do osób, których lubią ludzie, rozmownych, towarzyskich, pełnych energii, ale które w środku toczą cichą, nierozpoznaną bitwę.

Depresja wstydzi się. Wstydzi się myśli, które krążą w głowie w nocy, utraty apetytu, łez bez powodu, wybuchów złości. Chce być blisko ludzi, ale boi się ich obecności. Plany są odwoływane w ostatniej chwili, bo wstać z łóżka, wykąpać się czy zrobić zakupy staje się ponad siły. Czasem złość i frustracja pojawiają się, gdy ktoś pyta „dlaczego?”, bo odpowiedź zwykle jest: nie wiem.

Depresja to też skrajności, nadmierny wysiłek fizyczny, nadmierna praca albo leżenie godzinami wpatrując się w ścianę. To zmęczenie, zaburzenia snu, napady objadania się albo brak apetytu. To lęk i strach przed bliskością, ale też momenty głębokiej ulgi, gdy ktoś przyjmuje cię takim, jakim jesteś, bez oceniania, z pełną akceptacją. I wtedy łzy pojawiają się same, bo uczucie bezpieczeństwa jest tak nagłe i mocne, że nie da się go powstrzymać.

Jeśli możesz wybierać – wybierz siebie. Jeśli znajdziesz się w niewłaściwej historii, odejdź. Wolno zostawić każdą historię, w której się nie odnajdujesz. Wolno opuścić miasto, które zgasiło Twoje światło. Wolno zrezygnować z pracy, której nienawidzisz i poszukać takiej, która sprawi, że będziesz czekać na jutro z ciekawością. Wolno odejść od ludzi, którzy źle cię traktują, otoczyć się miłością i wsparciem, które odżywia. Wolno wybaczyć sobie błędy, spojrzeć w lustro i polubić osobę, którą widzisz, z każdym życiowym doświadczeniem, z każdą nawet najmroczniejszą i najtrudniejszą historią, bo jest Twoja i szczególnie wymaga troski oraz uwagi.

Czasami zostawienie rzeczy za sobą,z szacunkiem do siebie i tej historii, nie jest porzuceniem. To otwarcie na nowy początek, na odkrycie siebie i świata na nowo. To wybór, który ratuje przed utknięciem w niewłaściwym miejscu. I pamiętaj, że akceptacja siebie nie oznacza ignorowania tego, co trudne. To dostrzeganie wszystkiego, co w sobie nosisz, światła i cieni, radości i lęków, tego, co kochasz i tego, czego czasem nie lubisz. To pozwolenie sobie na istnienie z pełnym wachlarzem uczuć, bez ciągłej presji, żeby pasować do cudzych oczekiwań. To odkrywanie w sobie przestrzeni, w której możesz być autentyczny, w której możesz lubić swoje zalety i tolerować niedoskonałości, a jednocześnie wciąż dążyć do tego, by żyć zgodnie z własnym rytmem i własnymi pragnieniami.

Może kiedy patrzysz w lustro, zobaczysz wszystko, światło, które w sobie pielęgnujesz i cienie, które czasem ciągną Cię w dół. Może dostrzeżesz te małe rzeczy, które w sobie lubisz i te, które wciąż budzą niepokój. To wszystko jest częścią Ciebie, tak samo, jak częścią mnie.

Akceptacja siebie to jak ognisko w środku lasu, które czasem migocze w ciemności, czasem daje ciepło i światło, które pozwala iść dalej. Nie musisz od razu wszystko rozumieć ani lubić. Wystarczy, że pozwolisz sobie być z całym tym nieporządkiem i pięknem, które w sobie nosisz.